wtorek, września 26, 2006

Back to business

Nie pisalem dlugo bo sie dzialo. Wycieczka, potem wycieczka, potem impreza potem uczenie sie do testu, test i znowu mam czas zeby sie zorganizowac i przygotowac na kolejne wypady w przyszlym tygodniu.

Po wycieczce na Yeouido, w czwartkowy wieczor znowu bylo picie przez przypadek. I znowu przez przypadek skonczylo sie jak zwykle. Ale poranek byl niezwykly. Bo moj budzik - cudo techniki Chinskiej Republiki Ludowej postanowil wiedziec lepiej o ktorej zadzwonic ... czyli nie zadzwonil w ogole. Tak wiec prawie zaspalem na wycieczke do DMZ. Ale telefon Kuby z informacja "Wlasnie idziemy juz na metro" i z pytaniem "Gdzie jestes?" wystarczyly zeby w 10 minut ogarnac sie i zdazyc. Tylko ze czulem sie jak .... hmmm .... jak zwykle gdy za duzo wypije.

Wszystko sie dobrze skonczylo... I tak czekalismy jeszcze 40 minut zeby ruszyc z wycieczka. Zaczynam sie do tego przyzwyczajac. Powoli. Bardzo powoli.

-----------------

Yes I know the past 2 posts were not in English. To be honest I did not have sufficient energy and time. After the trip to Yeouido we had a trip, another trip, party, time for studying for a test, the test itself and now I am finally free to have some time to prepare for next week's trips.

After the trip to Yeouido, on Thursday night we drank by accident again. It ended up again by accident the same way as the other trips. The morning after was more unusual. My alarmclock - the greatest invention of The Chinese People's Republic decided that it knew better what time it should ring - never. That is why I almost missed the DMZ trip. Almost cause they managed to wake me up 5 minutes before leaving the school. I felt like crap all day though... too bad.

All in all it ended up being us that had to wait for the trip so that concludes the fact, that you shouldn't expect much time organization.

Yes I know the past 2 posts were not in English. To be honest I did not have sufficient energy and time