sobota, października 21, 2006

Ekonomista

No wiec tak.... skonczylem brac leki prawie 2 tygodnie temu, wiec czas bylo wyjsc na miasto. Jak zwykle wyprawa pelna para, godzina w metrze spedzona na przemilych pogaduszkach, dojechalismy. Sinchon. Tam poznalismy Koreanskich ziom-raperow i poszlismy razem pic. Niestety Koreanscy znajomi bardzo szybko odpadli co w efekcie oznaczalo ze tylko polska ekipa wspierana przez reprezentatna Wloch trzymala fason.

Z dziwnych spostrzezen - ceny tu sa zdeczka powywracane, bo najtanszym alkoholem (poza piwem i soju) jest tequila, potem jakies badziewie no i na koncu wodka. Dziiiiiwne.

No ale dobra. Poszlismy do klubu - szczerze - bylo beznadziejnie. Wiec z Fyiolem zapodalismy zwrot i do baru. Okolo 3 postanowilem ze bierzemy taksowke i do domu. No i tutaj zaczyna sie historia dlaczego mam ekonomie we krwi. Jak policzylismy, taksowka do domu kosztowalaby okolo 20.000 a to duzo. Tak wiec poszlismy obejrzec film do DVDbang za 12.000 i potem pojechalismy autobusem za 1.600 co w sumie oznacza - OSZCZEDNOSC WYSOKOSCI 6.400 !!!!!!! Niewazne ze wrocilem do laba o 6 rano zamiast o 3.20 :PPPPPPP Ale liczy sie ile zostalo w portfelu. HAH!