Wzialem przedmioty z inzynierii finansowej. I juz tego zaluje. Weekend spedzilem robiac zadanie z tego pokopanego przedmiotu.
3 zadania (zajmowaly w sumie 6 linijek). Piatek - 6 godzin, niedziela - 5 godzin. Nic tylko sobie w leb strzelic. W piatek wymyslilem swoja teorie jak wykazac ze jednostka funduszu ICON to kombinacja obligacji i 2 opcji na walute zaleznych od procentowych przyrostow roznic kursow.
W niedziele obalilem swoja teorie tworzac nowa... i oddalem nowa, swiecaca wersje z pieknymi przeksztalceniami.
I co?
I i tak zrobilem zle, a piatkowa wersja byla poprawna. A PAN PROFESOR MOWI ZE TO PRZECIEZ OCZYWISTE. Ehhhh