Czyli cos co zmienilo sposob w jaki patrze na studentow tej uczelni. Z jednej strony ucza sie niekiedy do 4 nad ranem, sa totalnie nie zyciowi, chodza tylko na drinki, ale na impreze juz nie, maja dzieci w przedszkolach i zony na stanowiskach menagerskich ALE
POTRAFIA SIE BAWIC TAK JAKBY MIELI 10 LAT MNIEJ GDY JEST NA TO CZAS. Wlasnie taka okazja byl festiwal zorganizowany przez KAIST z okazji 10-cio lecia kampusu. W planie byly zawody sportowe, picie piwa na czas, pokazy taneczne, karaoke i koncert. Impreza zaczela sie o 2.30 po poludniu a skonczyla sie o 11 wieczorem gdy wszyscy rozeszli sie do knajpek na miescie zeby cos zjesc i napic sie soju.
Zaczelo sie od pokazow tanecznych. Stalismy z opadnietymi szczekami jak na scene wyszly nasze kolezanki z zajec - na codzien niepozorne dziewczyny w okularkach z laptopikiem i paroma kserowkami na zajecia.
Potem byl konkurs Karaoke w ktorym mielismy swoich reprezentantow w postaci Ha. My tez mielismy przygotowana piosenke po koreansku ... ale szpiedzy w twierdzy rebelii niestety potajemnie ustalili ze bez sensu i poszli nas wykluczyc z tego konkursu (bo nie chcieli zrobic z siebie idiotow), co moim zdaniem bylo bardzo chamskim zachowaniem. Heh no dobra, trudno. Robilem wiec jakies fotki.
A potem byl koooncert Kim Jong Hun'a ktory pil soju na scenie, ale koncert dal super.
Potem na kurczaczka na miasto i spac ... jak zwykle nie przed 1 nad ranem