środa, listopada 01, 2006

Jejudo part 2

Heh wiedzialem ze nie zmieszcze wszystkiego w jednym poscie. No wiec obudzilismy sie o 4. No dobra, 4.15 bo byla akcja "jeszcze 5 minutek". Ciasteczka do plecaka, kawka i w droge. Po 1,5 h bylismy na miejscu. Dobrze ze nie dostalem mandatu, bo jechalem 60 na ograniczeniu na 50. Przy czym reszta koreanskiego spoleczenstwa jechala 80. Wiec wzglednosc przepisow sie potwierdza.

Bylismy na 6 rano na parkingu. Tylko ze moj przewodnik mi nie powiedzial, ze przez 20 minut bedziemy sie w ciemnosciach wspinac pod jakas gore :) Ale ze nami byly jakies miliony innych ludzi wiec bylo razniej. Bylismy 6.20 i co? I nic. Nie wschodzilo. Gdzie to slonce. Nie ma bata, nie wzejdzie. Ale okolo 7 rano sie wreszcie sloneczko ogarnelo i zaczelo wschodzic :) No i ponownie bylo warto.

I tak wschodzilo i wschodzilo az wzeszlo i wygladalo nastepujaco...



A my wygladalismy o tej porze nastepujaco...



A my ze wschodzacym sloncem wygladalismy nastepujaco...



Potem bylo zasluzone sniadanie w sklepie wielobranzowym. Ryz :) Nawet sie przyzwyczailem do tego pozywienia. I ostatnio zaczalem zauwazac, ze co raz bardziej sie dziwie jak nie podaja ryzu do zupy z makaronem ... tj. bo zazwyczaj podaja i to jest wporzo :)

Nastepmym przystankiem byla przystan promu ktory niestety poplynal sobie gdy jedlismy pozywne zarcie z mikrofalowki. No ale dobra. Trudno. Zrobilem fotke, zjedlismy po cukierku i ruszylismy dalej.

Dojechalismy do miejsca gdzie jest ladny widok i... plan filmowy slawnego koreanskiego serialu. Ladny widok. Serial pewnie kiczowaty. Po widokach, nastapil przejazd zeby zobaczyc najstarsze drzewo w korei, krzakowy labirynt, i tunel w ktorym plynela lawa. Nastepnie odpoczynek na plazy. Potem tajemnicza droga gdzie rzeczy tocza sie pod gorke i kamienny smok.









Motto koncowki wycieczki to : "nie mozemy tutaj jesc bo nie styknie nam na paliwo" :) Ale wszystko sie udalo. Oddalismy samochod, na lotnisku poglaskalem sciane wiec w Seulu jeszcze w ramach konwersacji poszlismy na jedzenie :). Do domu dokulalem sie przed 1 w nocy. To sie nazywa odpoczynek.