wtorek, grudnia 26, 2006

Wyprawa

Pomimo jak moj tata utrzymuje "Jestes dzieckiem mamuni" chyba jestem takze bardzo "Dzieckiem tatusia" :) Poniewaz swieta w Korei to raczej nie jest nic wiecej niz kolejna wymowka zeby sie wspolnie napic soju lub jak moi znajomi mnie poinformowali - czas kiedy mozna spedzic 7 h w kafejce internetowej, postanowilismy przedsiewziac inna opcje.

Wyjazd nad Morze Wschodnie w okolice masywu Soraksan aby wspiac sie na najwyzszy szczyt w Korei Poludniowej (na kontynencie, bo Halasan - na wyspie Jeju jest najwyzsza gora w ogole) - 대정봉 - 1708m. Heh no tak moze niezbyt wysoka gorka. Tylko pamietajmy ze zaczynamy liczyc od wysokosci 0 mnp.

Sklad ekipy:

Ha - tudziez Hania - prowodyr calego wypadu. Niepozorna Wietnamka ktora prawie cale zycie spedzila w Polsce, wiec traktuje ja jak Polke :)
Hung - chlopak Hani - podobna struktura pochodzenia :)
Fyiol - Koreanczyk, ktorego powinni wszyscy znac jesli czytaja bloga
Ja - yyyy no.

Plan:
Dzien1: Wyjazd do 속저, kolacja, spanie u babci Fyiola
Dzien2: Wspinaczka na 대정봉, noc w schronisku
Dzien3: Zejscie do miasta, sauna, kolacja, autobus do Seulu

Warunki pogodowe:
Bezchmurnie, na dole 0C, na gorze -10C, przy wietrze -20C

Serio - plan wydawal sie bardzo karkolomny. Taki zreszta sie tez okazal, no ale o tym pozniej.