niedziela, grudnia 17, 2006

Interview i nowa praca

... a raczej praca ktorej nie dostalem.

No ale zacznijmy od poczatku. Zlozylem papiery na staz w firmie energetycznej - SK. Tak sie zlozylo ze nawet do mnie napisali i zaprosili na interview. Super, w ogole caly napalony ubralem sie w garniturek i poszedlem na rozmowe.

Podkreslmy - GLOBAL internship programme.

Dojechalem 10 minut przed czasem, wszedlem do odpicowanego budynku i udalem sie na gorze. Pierwszy sygnal ze moze cos nietentego, gdy sie okazalo ze na recepcji pani mowi tylko po Koreansku. No ale dobra, dogadalem sie i fru na gore.

Przywitala mnie pani, dala plakietke, zwrot kosztow podrozy i zaprowadzila do sali konferencyjnej gdzie mialem czekac na swoja kolej. Byla juz tam Chinka, ktora miala rozmowe jako pierwsza tego dnia. No i sobie siedzimy i rozmawiamy. Przychodza kolejni Chinczycy. Wporzo, co tam, maja blisko, wiec niech bedzie. Po 20 minutach w sali znajdowalo sie okolo 20 osob. 19 z nich pochodzilo z jednego kraju, 1 z innego. ( przy czym ta jedna osoba bylem ja).

Generalnie rzecz biorac poczulem potege Chin. Nie dosc ze bylo ich duzo, to jeszcze bardzo kumaci. Rozmawiali po Koreansku, Chinsku i Angielsku. No dobra, dam rade :)

Przyszla moja kolej. Pierwsze pytanie na rozmowie - "Do you speak Korean". No i klapa. Wiec ja na to "잘못 하지만 배웁니다" - Dobrze nie potrafie, ale sie ucze. Wiec interview zostal przeprowadzony po angielsku. Standardowe pytania za wyjatkiem jednego - "Say something about Poland - in Polish". W tym momencie okazalo sie to niczym gwozdz do trumny. Zatkalo mnie na maxa, no ale cos trzeba powiedziec.

"Przeciez i tak nie zrozumieja, po prostu powiedz cos o Polsce". I powiedzialem. Chbya nawet Kononowicz by byl ze mnie dumny, gdyz z moich ust wydala sie seria zdan o nastepujacej formie:

"Polska jest zdywersyfikowanym i duzym krajem. Mamy lasy, gory, rzeki i morze. Na poludniu sa gory, a na polnocy morze." (w tym momencie niemal wybuchlem smiechem bo zastanowilem sie nad tym co ja za glupoty gadam, ale trzeba bylo dalej. Po nabraniu powietrza kontynuowalem) "i mamy tez miasta, takie jak Warszawa, Gdansk, Krakow.... " (potem juz sie troche lepiej wypowiadalem, ale tak czy inaczej - totalna wiocha). Jakby to ktos nagral, albo oni rozumieli, to bym sie musial chyba zrzec obywatelstwa.

Ogolnie, za wyjatkiem tego pytania, uwazam ze nie poszlo mi kiepsko. Dlaczego wiec nie dostalem roboty?

Moja teoria wskazuje 2 odpowiedzi:
1. Albo ktos rozumial po Polsku
2. Albo po prostu Chinczycy mnie zdeklasowali, szczegolnie pod wzgledem znajomosci Koreanskiego, bo pomimo tego, ze nie bylo taiego wymagania, wydaje mi sie ze w firmie malo osob mowi po angielsku. A no i celem strategicznym firmy sa teraz Chiny...

Trudno sie mowi, idzie sie dalej.

Za zwrot kosztow podrozy - 30.000 KRW (przy czym koszty wyniosly mnie 1.600) poszedlem kupic cos do jedzenia i kartki swiateczne i prezent na gift - exchange I JESZCZE ZOSTALO!