poniedziałek, kwietnia 23, 2007

The day after tomorow

WROCILY KOMARY! I przez to nie moglem spac. Nie moglem spac takze przez to iz moj wspolspacz caly czas przez sen walczyl z tymi komarami i sie wiercil strasznie.

O 6.30 nim stala sie jasnosc, stala sie pobudka. Czas na wyprawe na wyspe ktora dalej nie wiem jak sie nazywa. W planie bylo zwiedzanie swiatyni, ktora nie zaparla tchu w piersiach. Ale w 2 miejscach byla ladna.





Potem na plaaaaze. Niestety jak juz kiedys pisalem - problem z Morzem Zachodnim (tak tu nazywaja je) jest to ze przyplywy i odplywy sa tak silne ... ze niekiedy woda gdzies sobie ucieka...





Poootem na plywajacy most. Niestety woda nie wrocila do tego czasu i most unosil sie na blocie z kamieniami :)



Zadowoleni wrocilismy do domu. Dobrze uciec od cywilizacji. Z wyprawy przywiozlem guza na glowie - od uderzania o szybe w autobusie.