czwartek, lutego 01, 2007

Killing time

Wlasnie skonczylem wyprawe do ksiegarni ktora zajela 3 godziny. Hm moze nie ksiegarni... ksiazkowego supermarketu. Za duzo, za szybko, za bardzo po koreansku. No ale trudno, nawet ksiazki kupuje sie zbiorowo. Wszyscy sie wszedzie pchaja, smieszne szlaczki ehhhh.



Szukalem ksiazek do koreanskiego - takich jakich uzywaja koreanczycy, no i wyszlo ze moj jezyk jest gdzies pomiedzy 7-latkiem a 4 klasa podstawowki. Niezbyt pocieszajace odkrycie. Mowi sie trudno i od jutra dalej klepiemy slowka.



Zajecia z angielskiego ida dobrze, troche brak mi motywacji, ale jakos staram sie przygotowywac i costam zawsze uda sie sciemnic.



Teraz czekam na kolege w Burgerkingu. Tak alternatywnie, ale przynajmniej niczego nie trzeba kupic i nikt nie chce w niczym pomoc... chyba to jest standard fastfoodow - im mniej kombinujesz tym lepiej. Dzisiaj moze sprawie sobie sandwicha z Subwaya na kolacje. Brakuje mi tu ludzkiego chleba i pomidorow w towarzystwie innych warzyw a nie w salatce owocowej.



Heh, tak, pomidor to owoc, bo ... jest smaczny. W sumie bylbym w stanie powiedziec to samo o marchewce, ale chyba moje zdanie niezbyt sie liczy....









powered by performancing firefox