
Wreszcie bylem na wszystkich przedmiotach. Juz wiem czego sie bede uczyl. I juz wiem ze nie bede mial za duzo czasu na cokolwiek innego. No ale trudno, raz sie zyje, jakos sie da rade. Ale teraz nie o tym. Dalsza czesc reportazu z tego jak sie zyje w Korei. Wczoraj bylismy na Sindang Market - ogromne targowisko z jedzeniem oraz na Hwanghak-dong - wielki pchli targ. Chodzilismy i nie wierzylismy swoim oczom.
Sindang

Sindang to jeden z wiekszych marketow spozywczych. W sumie wszystko na kupie. Rybka, krabik, piesek, maka, chilli - wszystko pod jednym dachem. Ceny bardzo przystepne. Jeszcze jakby bylo wiadomo co sie kupuje to w ogole byloby super. Widzielismy wedzone psy - takie z ogonami. Ale zdjecia sie nie udalo zrobic. Jeszcze beda okazje :) Wszystko slicznie oswietlone, pelne kolorow i zycia. Widac ze przychodza tam raczej lokalni niz turysci. Wlasciwie przez cala droge minelismy tylko 1 osobe nie z Korei. Oczywiscie zdolnosci nawigacyjne pozostawialy duzo do zyczenia, ale jakos po godzinie udalo sie przez przypadek gdzies trafic.

Hwanghak-dong


